Author: everlastingdream
Pierniczki świąteczne.
Witajcie. 🙂 Mam dziś dla was przepis na najlepsze, gotowe do zjedzenia od razu pierniczki… Które są tak pyszne, że nawet antyfani pierników je kochają. A jako, że święta… To okazja idealna by przepisem się podzielić.
Składniki:
1 kg mąki np Wrocławskiej, typu 500.
250 g masła najlepiej osełki.
200 g cukru
400 g miodu, najlepiej płynnego, lipowego.
1 paczka Przyprawy do piernika.
2 czubate łyżki sody
2 jajka
Sposób przygotowania.
1. Masło z miodem i przyprawą do piernika rozpuszczamy w garnuszku, na małym ogniu, nie doprowadzając do wrzenia.
2. W czasie, gdy zawartość garnka stygnie, przesiewamy mąkę przez sitko, najlepiej do dużej misy i łączymy z cukrem, oraz sodą.
3. Gdy składniki w garnku są już delikatnie schłodzone. (Do tego stopnia, że spokojnie możemy zanurzyć w nich palec) przelewamy je do miski z mąką, sodą i cukrem.
4. Zanim zaczniemy ugniatać dodajemy dwa jajka.
5. Ugniatamy dłońmi do uzyskania gładkiej, jednolitej masy. Jeśli ciasto po dziesięciu minutach ugniatania lepi się, można podsypać mąką. (Natomiast jeśli rozpada się, można dolać kieliszek wody) Generalnie trzeba wyczuć konsystencję)
6. Wkładamy do lodówki na kilka godzin, lub całą noc… 😀
7\. 15\ min\ przed wałkowaniem wyjmujemy ciasto z lodówki, Kroimy na mniejsze partie. ok 6, 7. Wałkujemy na grubość ok 1 cm, 0,7 mm. grubość mniej więcej palca wskazującego. Zależy od dłoni. 😉
8. Wycinamy ciasteczka foremkami i w zależności od wielkości pieczemy w temp 160, 170 st od 8 do 12 min. Przy układaniu na blasze, zachowujemy odstępy mniej więcej dwóch palców. Lubią rosnąć. Mi mieściło się 16 pierników na blachę wielkości piekarnikowego rusztu.
To mój pierwszy pisany przepis. Ale robiłam te ciacha ostatnio dwa razy, więc mam nadzieję, że przekazałam wszystko co potrzebne. W razie czego… Jestem, pytajcie! I działajciee!
W końcu gotowanie jest proste jak barszcz.
PS: Dajcie znać, jaka forma przekazu bardziej wam odpowiada. Bo jeśli audio. To bardzo chętnie coś dla was nagram.
Bądźcie zdrowi na Święta!!!
Smacznegoo!
Czarno-białe
Wszystko, albo nic, na czarno, albo na biało. Śmierć, albo życie, lato lub zima… A to co pomiędzy…. Ucieka. Oczekiwanie, spadanie, podnoszenie, czas. Chwytam czas, kroplę czasu, atom czasu… W którym ja jestem… Kolorowa.. Oczekująca, oczekiwana. Uczę się, idę… A najtrudniej jest postawić stopę pierwszy raz… Na nieznanym, na nieznaniu, na poznawaniu. I znów zaufać. Jak tu zaufać? Sobie. Innym. Sercu… I jak tu zrobić. Mentalne USG.. By sprawdzić, czy ono jeszcze jest? Czy to naprawdę ono drży. Czy to tylko wspomnienie.
nosisz smutku swego cień
nosisz wiary swojej blask.
Dotknij słońca sięgaj gwiazd
uwierz w siebie spęłnij sen.
Zachłyśnij się powietrzem
dzięki nie mu możesz wszystko
To Dziś jest to co najlepsze
By z nadzieją patrzeć w przyszłość.
nosisz smutku swego cień
nosisz wiary swojej blask.
Dotknij słońca sięgaj gwiazd
Łzy twe życie solą tak
by najlepszy miało smak
by się z błędów swoich śmiać
dłoń wyciągnąć serce dać.
nosisz smutku swego cień
nosisz wiary swojej blask.
Dotknij słońca sięgaj gwiazd
Czuję siłę, czuję moc
jasny dzień, czy ciemna noc
miękkie serce będę mieć
czy podoba się, czy nie…
nosisz smutku swego cień
nosisz wiary swojej blask.
Dotknij słońca sięgaj gwiazd
Kwiatku mój
kwiatku mój
co na oknie stoisz.
Kwiatku mój nie bojący się niczego
żołnierzu szarych wschodów słońca.
Mych powrotów, moich rozstań.
Kwiatku mój mów co widać z tego okna.
Jak Twój dzień.
Ile listków spadło.
Ile narodziło się.
Ty uczysz mnie
mój kwiatku, że.
Gdy obetniesz złe.
Nowe rodzi się.
Kwiatku mój.
Co przeglądasz mej ulicy światło.
Czy dobrze Ci tu u mnie.
Widzieć mój śmiech.
Moje łzy i modlitwy?
Kwiatku mój.
Nie bój się o H2O
Nie wyschniesz nigdy.
Bo Twoje istnienie ma sens.
Milczysz do mnie tak słodko.
Kwiatku mój.
Zielonych traw kołysanie
Zielonych traw miękki puch.
Zielonych traw kołysanie.
Połóż się, tam ze mną pójdź.
Nic złego Ci się nie stanie.
Na pniu brązowym głowę złóż
ciało na mchu dywanie.
Przykryj się kołdrą z białego lnu.
Zaśnij już moje kochanie.
Twoje serce zwolni bieg.
Głatkość powietrza podniesie
Twoje zmęczone kości i krew
do leprzych dni i uniesień.
Zalśnią Ci w słońcu zielone źdźbła.
w końcu ujżysz je z bliska.
Tylko zaśnij prowadzić się daj
panu do nieba, pastwiska.
Tam wody czystej kropla lśni
spadnie gdy tylko zapragniesz.
na uniesioną do nieba twarz.
Na wysuszone wołanie.
Zdejmiesz buty. Tak miękkodla Ciebie
będzie murawa ubita
Przytuli Cię każdy spotkany człek.
każde zwierze powita.
Zielonych traw miękki puch.
Zielonych traw kołysanie.
Połóż się, tam ze mną pójdź.
Nic złego Ci się nie stanie.
Twoje ramiona
Ocean spokojny
moich nie spokojnych marzeń
Chłodny żar
skała w strumieniu
oparcie dla myśli niezbadanych ścieżek
Jak mi dobrze myśleć w Twoich ramionach.
Myśli chłodnymikropelkami krynicy
spadają na usta Twoje moje
na niewypowiedziane. Na wystraszone pragnienia.
Ruchome góry spokoju i zrozumienia.
Otaczają gdy nieśmiało poproszę.
Czuję się w nich małym pyłkiem.
Lecz błyszczącym nad światła wszystkich scen.
Na tej scenie gdzie jedynie ty mnie widzisz
i na której wyłącznie dla Ciebie śpiewam
piosenkę o wyśnionym szczęściu
które spęłni się tylko wtedy gdy kiwniesz głową
I zamkniesz wokół mnie
ocean spokojny
Twoich niecierpliwie cierpliwych ramion.